[Zwrotka 1] Czy to brak szczęścia pieprzone fatum muszę na stricie biegać brachu Brudzić ręce z czystym sumieniem resztę historii zabiorę do piachu Dziwie się sobie co ja tu robię, ściągam kilka machów Daj się zaskoczyć będzie po tobie, tak bywa w tym fachu Mam się na baczności krążą sępy, węszą hieny Chcą moim kosztem po moim trupie zgarnąć PLNY Tego rapu nigdy nie zrozumiesz skoro zapomniałeś co to progres Ej beztalencia halo czekam na odzew [Zwrotka 2] I po co się wkurwiać mam na rzeczy których nie mogę tutaj zmienić nawet już nie chcę Choć tak różne drogi życia prowadzą nas (jeszcze) wdychamy to samo powietrze Bo jeśli wyznacznikiem sukcesu jest liczba moich wrogów To jestem na samym pierdolonym szczycie już od bardzo dawna Nie przekroczysz progów (nie) Które ja przekroczyłem już lata temu Tak wielu opacznie rozumie tu sukces bo myli pojęcia i nie wiedzieć czemu Pluję zawiścią jadem, jadę ze składem prawie dekadę Nie mam zamiaru ich nigdy opuszczać od dawna poza układem [Zwrotka 3] Masy słabych i żałosnych zawsze będą zwalczały nieprzeciętne jednostki Dla cieniasów mój styl był zawsze za mocny dlatego cieniacy przed nosem palili mi mosty Karmili swój los tym czasami nie mam już siły, żeby walczyć już z nimi Próbuję czasem rozkminić to kpiny Czy Ty szukasz winy i kiedy nie mam już siły wtedy włączam sobie takie bity Daje je tutaj na fest i czuję że jestem the best I nie ma tu chuja bo chuja to buja i daje powody i mówię jak jest Czy już wiesz co mną kierowało mimo tylu lat w plecy ciągle kurwa jest mi mało Fabuła, PTP [x5] [Zwrotka 4] Zawaja kipi, smaruje pod bity majstersztyki an*lizuję głosy krytyki Szuje z wami nie kontempluje kto prowokuje jadem pluje chuj mu do krytyki Nie będę rozbijał na równoważniki nawijki pasuje dla głodnych liryki notuje Loguje się brzmieniem klasyki jeżeli coś Ci nie pasuje to Dupa was boli, frustracja osiąga zenit na sztywno pajacom we łbach się pierdoli
Abstrakcja dla nich to kreatywność defraudacja szarych komórek groźne mimiki wywłok Racja dawno już mi zbrzydło co prawie bydło polski syndrom Cyklon w sercu jak fala tsunami kruszy granit czuć Wylewa nadal nie jeden bez radny samozwaniec samarytanin, ziom sram na nich Wśród przydupasów chcieliby zabłysnąć, głupio mądrzy którzy patrzą zezem na rzeczywistość Wpadamy na bit dawaj nam kwit tu znów ta brygada co gada jak tik Chcemy zarabiać brać ten plik, brać i brać i bracie milcz Tu każdy bit to Muhammad Ali wali w łeb (jeb jeb) a na sali tłum daje Ali bumaye! Wszyscy Ali bumaye! Niech się spali dach niech zawali się track, bum! Każdy to knur co włada słowami manipuluje wpaja wam i wmawia, mami Między wierszami plami honor za dnia co noc, będę jak prorok radzę się poddać Toruń, Białystok Mortal Kombat czuje morda czuje koka PTP Fabuła dolej oliwy do ognia, bum! [Zwrotka 5] PTP i F do A do B do U do Ł do A Możesz wozić się grozić mi szkodzić w chuju wywody te mam Swoje sposoby by zdobyć dobrobyt na głębokie wody gotowy bo gram fair bez afer Łapię za ster metody znam jestem Już dawno tu na to gotowy, na te twoje z dupy dowody to szczam I chociaż mi lecą te kłody pod nogi ja trzymam się drogi Choć mam pod górę schody to wiem jak obchodzić przeszkody powody też mam Typy jebane już w progu drogi sram Na to że grozisz mi zrobić nie było dane pogodzić się nam Podstępnie zawzięci, posępni oponenci Oponentów zastępy są chętni by na strzępy rozerwać jak sępy mnie W nerwach spięci chcesz też Ty i ten typ i enty i następny Ten flow to huragan jebane Tsunami co może poskładać ich jak origami I mogę Ci gadać tu tak godzinami To flow co wymaga doszlifu latami wchodzę na bit zawsze tak jakby to miał być ostatni raz Gramy prawdziwie szczery ten rap Co będzie pokaże czas mamy przypał z hajsem bywa słabo Zdarza się że cienko płacą to co Ty nazywasz słabą ja nazywam ciężką pracą Toruń i Białystok [x5]