[Zwrotka 1: Pueblos]
Słucham narzekań kotów, którzy nie mogą się wybić
I wrzucą wszystkie logotypy, by być tym z wyższej ligi
Ludzie wrzucą to w koszyki napędzając ich
Profity kwitną i im dają ciągle kwit
Nie jestem hipokrytą... lubię narzekać i czasem mam dość
Powątpiewam, a potem rap zmienia mnie i daje mi moc
Wahadła szaleństwa: raz jak Gandhi chcę stres gnać
A raz uczę się na błędach, szkołą życia jest Biesłan
Raz pełna sala i pełen emocji, wracam do domu i piszę
Raz pusta sala i pusty w środku, rap szachuje jak Fischer
Za majkiem dyszę i wiszę kurwa na pętli
Raz chcę głośniej, raz chcę ciszej, raz mogę pragnąć by znów się zniechęcić
I nie wiem jak dla ciebie Diament, ale dla mnie
Rap zmienił tu wszystko diametralnie, przez parę lat wstecz
I to nie puste słowa, zącząć rapować to wilczy bilet
Co by się nie działo jeszcze wypijemy za dobre chwile
[Refren]
I znów się waham między tym i tamtym
Jakaś zapaść nie pozwala mi wyrwać szansy
Potem czuję że mogę wygrać sam sny
A jak masz ty? co nie przyznasz mi racji?
[Zwrotka 2: Diament]
Młodzi, piękni, zwykle wszystko gra
Niby to pewne, ale niepewnie patrzę na to ja
Raz góra raz dół, zajawka i marność
A ponad prawdą kształtowane coś co nazywają pasją
Bywało lepiej jak w Happy Hours, miewaliśmy też pustą salę
Fura, Mihalik, weź wódkę nalej, bo takie chwile zapadają w pamięć
Cel na granie, nie tanie bo zwykle w plecy
A w powrocie wersów w głowie miałem cały zeszyt
To wciąga mocno, dzień i noc, dają energię mi - hände hoch
I w takim tempie zrobiłem płytę, ale nie sam - pozdro Wicher
Rok czasu mija a ode mnie tylko luźne tracki
Czyja to wina sam nie wiem może brak mi równowagi
Czuje się nagi w rapie, jak większość moich ludzi
Jedni z przepisem na sukces, inni bez... bez wczuty
I nie wiem jak jest teraz Pueblos, bo ja też mam pewność
Ale nie taką by brać dalej brać rap na serio