Kiedy patrzyłem w niebo nocą, jak migocą na nim gwiazdy
Ujrzec ogon ciagnacą, je przecinajacą, spadajacą miałem zaszczyt
Spełniajacą życzenia, według wierzenia wiec z waznych
Wybrałem to mi najbardziej bliskie, zjawiskiem wprawiony w zachwyt
I wtedy mysli naszły, mnie ze na szczyt swych założen
Gdzie radosc, nie zna słowa "dosc", i gdzie o kazdej porze
Wypelnia cie jej siła, jakby wpusciła w ciebie swój korzen
I stale i wspaniale, leczy dusze z kazdego ze schorzen
I gdzie nie ma upokorzen, do znoszenia, z ponoszenia porazek
Gdzie smutek idzie w cień, a kazdy dzień z satysfakcja chodzi w parze
I gdzie nie ma mozliwosci, straty szczesliwosci, bo jest tam jej w nadmiarze
I gdzie rytm zycia jest fantastyczny, niczym w magicznym wymiarze
Znaczy na szczyt spełnienia marzen, dojsc moge tylko przez droge realnego
Ciagu pracy, starań, to pewniejsze niz wiara w cos zabobonnego
Tak jak, zyczenia spełniajace, gwiazdy spadajace i własnie dlatego
Gdy zamiast chodzic wsród snów, spotkam ja znów, juz nie wypowiem żadnego