1
Jestem authorem, rap potworem z tym utworem swym torem ide
Pieprzac pokore, kazdym tworem co jest wzorem na chore z liter
Wielkie dzieła, one wytworem, mym ja tone w tym, piore elite
Przez rym z uporem, jestem upiorem w tym, przy mnie amatorem lider
Tej całej jebanej gry kiedy z bitem, sie łacze i placze wyrazy
Te które rymuje, koloruje, bo w taki sposób maluje obrazy
Konwertuje twórczy nieład, na wspaniałe arcydzieła bez skazy
Pretendentuje, deklasuje, i dominuje w zabójczy sposób gre przez frazy
To mej przyszłosci fazy, mój azyl to mój atelier
Jestem czempionem, donem, mikrofonem chłone twoją życiową energie
Juz czuje jak falami, przepływa mi żywiołowo przez arterie
Płone ogniem chwały, dając słowo bez opcji by wyczerpały mi sie baterie
To rymów serie, fantastycznych ultra technicznych jak w ksywie
Odprawiam nimi mistyczny, gdy zestawiam je w lini, obrzęd magiczny prawdziwie
Uprawiam rytualny pląs rytmiczny, pod bit, czym wstrząs sejsmiczny ożywie
I sprawiam przez potok słów, ze krwotok juch wypływa z nie rzyczliwie...
Ref:
Osob mowiacych o mnie, osob mowiacych o mnie
Poezja ze mnie spada, ja składam ją tom po tomie
Nie dbam co ludzie mysla o mnie, nie dbam co ludzie mowia o mnie
Poezja ze mnie spada, a ja władam przez to ogniem
2
A, powstrzymac mnie, to wstrzymac noce i dnie, zatrzymac bieg rzeki
Nie możliwe, nie rzyczliwe, wrózby o mym koncu wprost w scieki
Spływaja, kiedy spadaja, ze mnie wersy abym zył wieki
"był" dłuzej niz od poczecia, do zamkniecia na zawsze mej powieki
Przyozdabiam majk w cwieki, zwiekszam płytoteki rozmiar
Znów promien weny smiało, moje ciało przez swoje moce rozdarł
By płomien objoł całosc, sceny jej żałosc zaznała mojego ognia
Niose doskonałosc oraz, boskosc bys obraz jej dzis poznał
Za moja gre oskar, sie nalezy i nie dam przezyc nikomu
Kto sie waży, to podważyc, grom uderzy w dachy ich domow
Bo jedynie za nagrania, i kunszt rymowania, od uznania i pokłonów
Czy oklasków, pragne wrzasków, bardziej i zadawania zgonów
Oto inzynier cyklonów, oto tkacz kokonów ze słów
Wir kreatywnosci, bez subtelnosci, miota mną tak że nie usiedze w miejscu
A miłosc do kiloherców, w mym sercu tli sie prawdziwie
I stale przebijam skale, słowem nabijam na pale, za głową głowe tych nie rzyczliwie...