[Venom]
Gdy byłem małym Nordamrczykiem, Kerth mówił mi: „to czas pokoju”
Na obrazach Nordmar po boju i śnieg czerwony - tak, od krwi
Widziałem na obrazach też wojska Myrtany w prośbach o sojusz
I tak od porodu, może do poboru wierzyłem, że to czas pokoju, a nie gra pozorów
Gdy byłem małym Nordmarczykiem, bawiłem się w wojnę i byłem jak Nordmarczyk
Z drewna, rudy, na koniu, jakkolwiek. Widziałem w tym glorię, nie zbrodnię
Gdy byłem małym Nordmarczykiem, nieraz na dywanie, zabijałem Myrtańczyka toporem
Bo nie wiedziałem, że jeden Myrtańczyk, to tyle planów, marzeń, wspomnień...
Jako większy Nordmarczyk, bawiłem się w wojnę, z paroma Nordmarczykami
A drewniany topór, z nierdzewiącym się ostrzem nie ranił nas
Jako większy Nordmarczyk robiłem pułapki w śniegu
A nieśmiertelniki to były rzemyki na piersi
Jak uderzaliśmy siebie toporami, nie było agresji tam
Trzask! Trzask! Nie było łez i ran. Trzask! Trzask!
Nie było śmierci tam. Trzask! Trzask!
Dziś, kiedy dorosłem, to miewam sen o tym, że otwieram oczy
Na łóżku i nie mam swego klanu brat
Pod niebem niebieskich ciał, po traszku toporów i stali
[Venom]
Dziś walczyć z nim, jutro z tamtym. Aromat walki, biel śniegu
Gala martwych, pałace pogardy. Ręka władzy, panteon sławy
Zapach psychozy, pacjent otwarty. Krajobraz gór, wody zamarzły
Z orkami wojny, angaże do armii, grad kul ognia, ameno martwym
[Testo]
Topory z drewna, rdzewieją w biel nordmarskich gór
Nikt już o nich nie pamięta, przecinamy toporem czas
Topory z drewna, przyniosły trask żelaznych broni
Spełnia się przepowiednia. Biją w tarabany. Ork u bram!
[Psycho]
W szkole koledzy, a po szkole w osadzie konflik na topory
Już wtedy, ci Nordmarczycy to psy wojny, jak sobie deduwy przypomnisz: zwolnij!
Śnieżki, to były nasze kule ognia - mieliśmy siniaki od nich, ziomki
Krzycząc bojowe okrzyki podczas walki udawaliśmy prawdziwy front
Trzymany na plecach drewniany topór, wyimaginowane rany kłute
Gałąź służyła za El Bastrado, Kordelasem dobijaliśmy z udawanym krzykiem
Kiedy napadaliśmy tę osadę, w której ukryci są ci orkowie...
Potem zwiadowca czekał na wsparcie, a kiedy przybyli, każdy do nich biegł
Zapytaj tu Koczowników, Myrtańczyków, Asasynów zapytaj, a nie królów
Co tu - manipulują, a tamtych - zabijaj. Szarzy mówia o ryzyku
Mówią o wyniku, mówią o wyściu zbrojeń, mówią to, a ja się tu instynktu boję
Kiedy ostrzę stalowy topór, kupuję mikstury
Bębny zabrzmią w bojową godzinę. Swój własny topór mam i ostrzałkę
Bo gdy orkowie tu przyjdą po moją rodzinę, wiem, że nie pomoże nam żaden Myrtańczyk
Nim błyskawicami i ognistymi kulami nam wypalą gardło
A lancami pogaszą pochodnie. Czekam, jak na samozapłon!
[Venom]
Dziś walczyć z nim, jutro z tamtym. Aromat walki, biel śniegu
Gala martwych, pałace pogardy. Ręka władzy, panteon sławy
Zapach psychozy, pacjent otwarty. Krajobraz gór, wody zamarzły
Z orkami wojny, angaże do armii, grad kul ognia, ameno martwym
[Testo]
Topory z drewna, rdzewieją w biel nordmarskich gór
Nikt już o nich nie pamięta, przecinamy toporem czas
Topory z drewna, przyniosły trask żelaznych broni
Spełnia się przepowiednia. Biją w tarabany. Ork u bram!