Czuję powiew mych wspomnień
Niektóre zepsute, lecz są budulcem mym i mym domem
One mnie ukształtowały, niektóre z piekła rodem
Im jestem starszy tym mniej rozdarty
Wszem i wobec chcę powiedzieć, co do wspomnień
Przygotowano mnie do chrztu i przystąpiłem godnie
Czym jest chrzest, nie oceniaj pochopnie
Toż to rytuał, lecz nie popadajmy w fobie
Lecz co potem, potem system edukacji
Sprawiał bym stał się robotem, nie byłem orłem w szkole
Więc nie starałem się o dobrą formę w nauce
Tej oficjalnej, szczelnie zamkniętej w pigułce
Pokrótce, sieć tajnych stowarzyszeń stworzyła system
Byś w niego wierzył i nie wyszedł poza granicę
Którą sam stworzył dając naukę, dając religię
Owianą metaforą, wmówiło Ci się czym jest świat
Jak ten świat zbudowany, że za sto lat nie będziesz żył
Będąc schorowanym przez wirusy, produkowane przez złych ludzi
Będąc zmanipulowanym ciężko się nie łudzić
Budzisz się każdego dnia, nie rozumiejąc go
Sięgając jego dna a nie szczytów
Słyszysz dźwięk zgrzytu zębów, nie z zachwytu
Z żądzy gniewu bez przerwy aż dostajesz wylewu
Poda Ci się lek, legalny narkotyk na stres
Nie naturalny, bo nie rzecz w tym, by leczyć się naturalnie
Fajnie to słyszeć, też chce mi się płakać
Ciężko nie drwić z tego świata
Sztucznego, będącego w łapach garstki osób
Która prowadzi swą agendę w prosty sposób
Ich korzenie sięgają tysięcy lat, a przecież
Ty nie pamiętasz kim był prapradziadek, czy wiesz a nie chcesz powiedzieć?
Wstyd się przyznać? Było nie raz tak, że czułem wszechświat duchem
Czułem go w snach tak mocno że z bólem myślę o tym teraz
Gdy na przestrzeni kilkunastu lat zmieniła się ziemia
Diametralnie, a diabły nie wychodzą z cienia, boją się
Bo wiedzą że to czas przebudzenia, zacznij więc
Od teraz, bo gdy przyjdzie czas osądu i tłumaczenia
W głębi siebie nie znajdziesz zrozumienia
Jeśli płytki będziesz w swych doznaniach
Doznaniach niemożliwego w momencie nastania nowego
Porządku świata, totalitarnej władzy
Ona kulisy odsłania, powoli bez gadania
A ty nic, żyj w tej Polsce która Polską nie jest
Żyj na Wolce która urojoną, przecież to skandal niewolniku
Przebudź się, bez kitu, to żadna nowość że gwiazda
Nie spadnie do twego gniazda
Jeśli nie będziesz w to wierzył rzecz jasna
Rozumiesz? Nie zwalniaj z wiarą bo zadasz
Cios samemu sobie i nasrasz sobie do gniazda
A z gwiazdy nici. Nie wpadaj w histerię bracie
Raczej nadaj sens swemu życiu jeśli wciąż błagasz
Boga o miłość, miłością jesteś ty
Więc i urodziło się w Tobie Boskie dziecię
Dając wielką ilość wartości na tej planecie
I w innym wymiarze, lecz do tego dotrzecie
Jeśli w zamiarze będziesz miał zrozumienie
Los Ci pokaże na co stać Ciebie, da Ci w ofierze
Co tylko przyjdzie Ci na myśl. Dla Ciebie zawiść nie istnieje
Bo zawiści nie trawisz, to takie proste
Więc bawisz się genami, jak klawisz kluczami
Dławisz się wspomnieniami, tak ciężko z problemami
Się żyje, sam je tworzysz to zaiste lecz chcesz
Świat, chcesz go zmienić, lecz nie wiesz jak i nie wiesz kiedy
Świat, pragniesz zmienić go od lat
W końcu przyjdzie ten czas, czas pokoju na Ziemi
Już wiesz, myśl pozytywnie, ten wiersz ma Ci pomóc
No niech Ci na myśl to przyjdzie. Przyszło?
Jesteś bystry więc spełniaj swe sny, byle szybko
Byle one nie prysły. A co do wspomnień
Odniosłem się do niech mocno na obu płytach
W trosce o Ciebie bracie i siostro
Byś przygotował się na czyściec i pracę od podstaw nad samym sobą
Oczywiście, więc po co? Czy to wszystko przekazuję dniem i nocą
Byś wystrzegł się zła, chwycił pochodnię i szedł z pomocą
Do dna, na dnie dusze oschłe co dnia, zlęknione tam kroczą
Jedna po drugiej, a to znaczy
Że masz przewrócić ich w imię k**uminati i nie mówi mi
Że nie chcesz poznać potęgi takich jak sam Stwórca
Tworzyć tam gdzie braki, pragniesz bo pragniesz
Zmienić ten świat jak dla nas nasze matki
Świat, zmień go wreszcie, w Twoich rękach Twój los i Twoje przejście
W nadświadomość, a w niej siła budulcowa tego świata
Więc twórz mój miły, moja miła
1944. Pamiętajmy