[I.]
Nienawidzą mnie, czuję ciągle na plecach oddech
Marsz upadłych gwiazd, wyzwiska, kłamstwa i tym podobne
Chamstwa, stężenie wzrasta z każdą jedną deklaracją
Już nie ma tu poezji, bo po prostu nie warto
W potoku bredni topić własne przemyślenia
To chleb powszedni, że dla nikogo nic nie zmienia
Fakt, że każdy takt był przesiąknięty moim wrzaskiem
Sępy karmią się smutkiem, a ja przed nimi wciąż się błaźnię
No właśnie, przyklaśnie jeden z drugim i mi wmawia
Że tak dobrze mnie poznał, bez komentarza zostawiam
Bo słyszałem tak wiele, tak bardzo absurdalnych wyznań
Że nawet gdybym chciał, to nie mógłbym się przyznać
Czuję, że ta blizna wciąż nie może się zagoić
Pragnę wytrzeźwieć, ale życie mnie pierdoli
I nie mam przyszłości, nie widzę jasnych punktów
Utopiony w stagnacji z dosypem jebanego buntu
Zafunduj mi znowu kolejny strzał krytyki
Zabiorę do grobu wiedzę o tym, że jestem nikim
Czasami nie wiem, czy mam sam siebie winić
Za depresję dostarczaną przez internetowy streaming
Poznałem dwa oblicza tego zjebanego świata
Nigdzie nie czułem się dobrze, to ciągle powraca
Bezowocna praca daje szansę na agonię
Mam środki do życia, mogę umierać świadomie
I chuj z wartościami, z konformizmem, chuj z tobą
Widziałeś we mnie pizdę, teraz idziesz moją drogą?
Bo co, będziesz próbował na siłę mi dorównać?
Czysta inkarnacja hasła "atencyjna kurwa"
A co bóg da, to jego nieobecność to zabierze
Warczę i wyję zaszczuty jak zwierzę
I powiem Ci szczerze, nie wiem, kto pomoże
Jeśli takie coś jak ja wybrałeś sobie jako wzorzec
[REF.]
Nienawidzą mnie: za to, że jestem ich odbiciem
Nienawidzą mnie: za to, że ich myśli słyszę
Nienawidzą mnie: niektórzy chcieliby mnie zabić
A jedyne, co kocham, to właśnie ich nienawiść
Nienawidzą mnie: za moje własne poglądy
Nienawidzą mnie: za wściekłe opluwanie świątyń
Nienawidzą mnie: za to, że jestem realistą
Dzięki temu żyję, bo się karmię tą nienawiścią
[II.]
Kilka lat temu nie było się czym podniecać
A dziś za bycie ścierwem daję podpisy na plecach
No co za heca, dupkowi się udało
Spokojnie, bez nerwów, nie wyszedłem z tego cało
Bo w sumie mało zostało we mnie siły
Personalne perturbacje w mojej głowie porobiły
Takie czystki, że Stalin byłby dumny ze studentów
Bez przykrywki będę walił, bo mam dość tych sentymentów
Niedomówień, skurwiele naprawdę was nie lubię
To jak obosieczny miecz i wcale nie mam dzisiaj w czubie
No dobra, kłamałem, coś tam rano się połknęło
Ale jak tu trzeźwo patrzeć na to turpistyczne dzieło
Boga? A weź się schowaj ze zjebaną księgą łgarstwa
Czy Biblia czy Koran to taka sama farsa
Szkoła kuglarstwa, żonglowania emocjami
Cyjanek zamiast hostii, serdeczne "pan z wami"
"i z duchem twoim"? Niech się pani odpierdoli
I naprawia swoje życie w grupie wsparcia tych gamoni
Co to anonimowo chcą urządzać mi jazdę
Ty mnie nienawidzisz - a ja tobą gardzę
Na pogryzionej wardze zapisałem kod wściekłości
Nie macie litości, więc nie zamierzam pościć
Bo tylko w złości budzi się odwaga
Nikt nie będzie mnie pouczał, co wolno, co nie wypada
Każdemu biada, gdy osiągnę punkt krytyczny
Stamtąd nie da się wrócić, a dotarli tam nieliczni
Ty szmato, pedale, dziwko, dobra, bez jaj
Pamiętacie głupie kurwy piękną akcję z Columbine
No i jak już wspominałem, jeśli coś tam widzisz we mnie
I podobnie tak jak ja, codziennie marzysz o tym biernie
By odjebać tych, co dręczą Cię już od samego rana
To masz moje poparcie, niech umierają na kolanach!
[REF.]
Nienawidzą mnie: za to, że jestem ich odbiciem
Nienawidzą mnie: za to, że ich myśli słyszę
Nienawidzą mnie: niektórzy chcieliby mnie zabić
A jedyne, co kocham, to właśnie ich nienawiść
Nienawidzą mnie: za moje własne poglądy
Nienawidzą mnie: za wściekłe opluwanie świątyń
Nienawidzą mnie: za to, że jestem realistą
Dzięki temu żyję, bo się karmię tą nienawiścią