AlbatrBoss - Upadek lyrics

Published

0 120 0

AlbatrBoss - Upadek lyrics

Cut: If everybody will stay out of my way, then nobody will get hurt Intro: Właśnie tak, Letni Disstejp, AlbatrBoss, Upadek... Właśnie tak, sprawdź to, znowu nie jestem sobą... Zwrotka 1 Miasto, poranek, upał, o ja pierdolę… Pot spływa po czole, stoję przez jebany korek Raperzy umierają stojąc, w ciuchach na klipach Zapuszczają korzenie, a ich rap to lipa Mówi jeden, że pływa dobrym stylem w tych rapach Jaki styl to, delfin? Co najwyżej tilapia… Smażę się tu niczym ryba, a to potęguje przemoc Kiedyś wyjdę na ludzi, ale kurwa z siekierą Parkuję, wysiadam, myślę - z buta będzie lepiej Chuj tam, jeszcze mnie czeka przecież wojna z parkometrem I nie potrzebuję Piha, żeby wiedzieć jak tu jest Co morduje na ulicach? Głownie alkohol i stres No i ja, jeśli upał skoczy jeszcze o stopień Przeca dobrze parkowałem, na chuj trąbisz jełopie? Idę stąd, muszę jakoś uspokoić łeb Żeby w mieście, które kocham, się nie polała krew Refren (x2) (wersja A) Kiedy idę moim miastem to (swimmin' in the dark) Kiedy wieszczę swój upadek to (swimmin' in the dark) Kiedy obserwuję rapgrę to (swimmin' in the dark) Cały czas, w kółko tylko (swimmin' in the dark) Zwrotka 2 Wbijam do fastfoodu, se śniadanko zjem Bo ja wiem, zrobie sobie sh** meal day Jedenasta za dwie, zdążę na jajecznicę Jak to kurwa już nie? To dzisiaj nie weekend? Jaki kurwa McChicken, weź mnie nawet nie strasz Jakbym chciał chujowej papki, to bym słuchał rapu w mediach Robić dobry rap jest sztuką, że nie ma przebacz Więc z kumplami odpadacie #ostatnia wieczerza? Wjazd do parku, tu, gdzie żul zbiera na bilet Mówię mu – idź w chuj, bo ci wleje za chwilę Żart, nie najebię go, przecież jestem leszczem Ale tego kundla kopnę co mnie pomylił z drzewkiem Dalej, miejską Saharą, idę szukać wodopoju Między aleją żebraków a ulicą wpierdolu Skwar, ukrop, gorąc nieźle mi mordę palą Wbijam w Lidl, "Halo, gdzie jest Saguaro..." Ref (x2) (wersja A) Zwrotka 3 Wokół rozkopanych ulic moje sanktuaria wkurwień A jak myślę o upadku to kojarzy mi się bunkier Otoczony debilami w sklepach, autobusach, oknach Nie próbuję być poważny i tak wyjdzie mi parodia I tak pustych głów nie rozbawi żaden żart Mam się cieszyć czy smucić czy ma być mi "ganc egal"? Jestem stąd, gdzie raperzy mają pumeks zamiast mózgów Sram na ich stylówę i ich ilość bluzgów Ignoruję całą resztę, z sobą idę w polemikę Choć i tak rzucam ołówkiem, kiedy siedzę nad zeszytem Nie przyjmuję porażek, każdy dzień to nowa szansa Wciąż uparcie, a upadek? Jak mnie dorwie ignorancja Jak mieć będę wyjebane, oby dopadł mnie rozpierdol I mi poukładał życie ten wkurwiony koleś z teczką Idę dalej, słońce nieźle daje mi po oczach W sumie dobrze, bo dawno go nie było na blokach… Refren x1 Nigdy więcej, kiedy idę miastem (swimmin' in the dark) Nigdy więcej upadków i (swimmin' in the dark) Nigdy patrząc na rapgrę już (swimmin' in the dark) Nigdy więcej, już nigdy więcej (swimmin' in the dark) Cut: Ich muss hier weg!