Afro Kolektyw - Bananowe drzewa lyrics

Published

0 114 0

Afro Kolektyw - Bananowe drzewa lyrics

Anaboliczny salonowy lew Swą eksperiencją definiuje dobry smak W ogrodzie sufit z bananowych drzew W powozie złotym siedzi młody jaśnie pan Tu goryl głaszcze broń mecenas w madżong gra Służąca sprząta strych a prezes pieści psa Widelce sterczą z ust, z cygara spływa mgła Chianti ma krągły kształt Przez życie jogging zaduszony lęk A ja Weltschmerz mam non stop i nadal w śwince bank Kultura dla nich to tylko liter pięć Arcymistrzowie w mordę ich błękitna mać Skrywa garnitur kłów sztywniejsza, górna z warg Od Zegny kołnierz wyszczupla najszerszy kark Niepełnoletnie cienie zamieszkują loch W alei róż kwitnie gwałt Sekator żebrak kleszcze incest śpiący król Kobiety w ciąży do szalup ostatnie wpuść Tym mniej dobitny krzyk im ogólniejszy ból Przekleństwa miele młyn Tak myślę stojąc tu i obmacując płot Arlekin gorzko-kwaśny i pijany w sztok Powyższy stworzył film mój zbuntowany mózg Mój zawiedziony mózg Niestety