Abraxas - Tarot lyrics

Published

0 147 0

Abraxas - Tarot lyrics

Jest taka biel, jest taka czerń, jest taki szał, jest taka płeć. Jest taka śmierć. Patrz... Do końca bez drogi w dół, do końca na jednej z lin. Bezpieczniej nie mówić nic, przestrzenią oplatać ból. Reakcje, reakcje, reakcje Chcę wiedzieć, co czeka mnie. Arkana przykładam do ust, a tarot już wie. Panna - czystość, Skorpion - śmierć, Lew to duch, a Wodnik światło Boga. Głupiec brnie w przepaści wir. Bez wiary wierzy tylko w słowa. Czasami przebijam się przez druty, stalaktyty będące sztyletami. Łączę się z nimi poprzez nerwy i czuję, jak jestem tchnieniem. Kocham płacz, kocham śmiech, czuję, kocham, widzę, słyszę śpiew, Tutaj i teraz, i tam. Jak długo można iść bez ryzyka, bez potknięć i prób? Cudzołóstwa z sumieniem, pełnym żądzy natchnieniem? Ludzie-ptaki, Ludzie-ryby, Ludzie-psy. Każdy walczy jedynie ze swym własnym istnieniem. Grzech przyszedł tu, wdarł się w zakon, wnętrze, Noc scalenia z dniem Przebił mnie rozkoszą myśli nagich scen, Szaleństwem ognia, który wrze. Astrologia wydarzyła się tam, gdzie był Bóg, gdzie był Bóg Czuję ogień i wodę, czuję życie stworzone. Przez wymiar nadziei chcę dawać i brać W mojej ciszy zakon śpi. Na habitach nie ma już krwi. Na ołtarzach przemienia się Syn. Czy potrafisz zbawić mnie, By w obliczu Stwórcy gniew nie rozpalał Jego warg? Mam w jego oczach zgodę na sen, Mam w Jego dłoniach zgodę na śmierć A mój proch od zarania czeka.