[Intro: Piotr Tamborski] Sam już nie wiem, czy to dobre czy złe Że chcę zostawić tą złość, czy śmiech, czy gniew, czy stres Że chcę zostawić to wszystko co mam Tylko tego czegoś nie mam, Hannibal u bram [Verse 1: Abel] Jestem tutaj, kiedy zachodzi Słońce Wróżą mi sukces, to nie takie proste Nie żeby pozjadać rozumy, głowa na kartkach Pokłady dumy, bo nikt nic mi nie dał Nawet fart nie jest moim kumplem Doszedłem tu sam i nie tylko ja ciągle mam pod górkę Wymagać od siebie, potem od innych Determinacja, szczypta ambicji Robię co lubię, nikomu nie robię krzywdy Mój Dekalog piszą nuty nie cyfry Arabskie konflikty, to nic przy odkrywcy Ziemi Obiecanej Może nie jestem Magellanem Ale chcę odnaleźć mój Jeruzalem Na szczycie, na szczycie góry Syjon Jeden gest, jeden cel, jedna miłość Hannibal, moja nowa płyta Na co liczysz, to nie ma tematyka Jordah, mój brat tak gra muzyka Wyprawa na Księżyc, gdzie jest motyka? Kosmosu chcemy dotykać A wbijamy stopy w płyty chodnika Siebie zostawiam na tych właśnie płytach Na widelcu Gabel Anonim kronikarz Pytają czy Lecter czy Barkas A między tym i tamtym wersem tworzy się tkanka Ten album to żywy organizm - oddycha Słuchanie świadome ryzyka, dla zwykłych ludzi mojego pokroju Cięcia na skroni jak wiary czy zgonu Studio z liniami pisanymi gdzieś w domu Raz, dwa, test mikrofonu [Outro: Piotr Tamborski] Sam już nie wiem czy to dobre czy złe Że chcę zostawić tą złość, czy śmiech, czy gniew, czy stres Że chcę zostawić to wszystko co mam Tylko tego czegoś nie mam, Hannibal u bram