7inch - Piątek lyrics

Published

0 214 0

7inch - Piątek lyrics

Był kwiecień, podpisywałem De Nekst Best gdzieś w sklepie Od siedemnastej parę piwek jeszcze mnie nie zamiecie A dziś na spokojnie, bo jutro kręcę klip A był piątek i miałem przy sobie penge i Za dwie godziny mi dzwonią, że zdjęć nie ma W sobotę ma być ulewa i chuj będzie z kręcenia Serce zabiło mi mocno jak ja jebie Jest piątek , wolną sobotę mam hajs i znam siebie Poszli fani już, z ziomkami chmura na podwórku I błądzę myślami tu w bani już szukam tu rozkurwu I szkoda że nie byłem sam w tym jebanym planie, bo Już ktoś wyjął telefon mówi wieziesz wąchanie ziom Czarne chmury nad miastem zapowiadały coś Ale sam nie wiedziałem co w sumie kurwa jebałem to Nim pojechaliśmy do mnie na polmos Podzieliliśmy koks i jebneliśmy sztos w nos Ta, u mnie w domu bit i rapsy Alko i znowu nosy, by pobudzić synapsy Które tu i tak pobudzone są dziś nazbyt Ale kogo to obchodzi kiedy przed oczami krążą gwiazdy Chodźmy gdzieś wiesz, gdzieś tu do klubu w mieście Bo pewnie będzie tam śmiesznie Tam jeszcze parę dupeczek też jest Off we go ciśnienie skacze jak Donkey Kong Każdy jeszcze tej skruszonej kostki trochę tu w worku wziął W klubie bans, balet oblegany stał szalet Ale w środku co drugi z chuja nie lał wcale Nawet jak każdy z nich wymontowany miał zamek Bo jak jesteś wystrzelony brawurę masz, masz power Skorzystałem, moje ziomki chyba też wiesz Na dancefloor i do baru mnie ciągnie znowu bo cash jest Ziomki już poszły i w pokoju pożegnali mnie Sprzęt mi się już skończył ,ale do domu iść ani śnie Wyjebany poszedłem sobie na peta, pytam Ludzi, których nie znam czy mają skąd wziąć sekret mnicha Po kwadransie dwóch typów mówi mi spoko ziom Będziemy za godzinę tylko weź jeszcze tu z flotą bądź Całą godzinę odpulałem w klubie jakąś sztukę Mówiła, że dragi ryją banie, ja że mam to w dupie Przyjechali, w kiblu ze mną przyjebali Ale drugi raz któryś z nas rekonesans spalił Ochrona mnie bierze za szyje z kibla by Zanieść mnie do wyjścia i tam wypierdolić liścia mi Sprawiedliwe, godzina była trzecia jakoś Pod klubem paliłem peta jakbym kurwa czekał na coś Za pięć minut ich wyjebali tak jak mnie Ich ziomek bez przypału poszedł do kibla by zabrać sprzęt Przyjebaliśmy to na murku na ulicy gdzieś I dzwoni do mnie ziomek mówi: wpadaj niezła biba jest Pożegnałem typów i z buta wale na taxi sam W pół do czwartej świecą latarnie miałem tam fajny vibe Pojechałem na bibę smacznie gospodarz spał Ziomek, co mnie zapraszał mówi: siema ej, co tam V Posiedzieliśmy chwilę Opowiedziałem jak prawie dostałem wilczy bilet przez to, że byłem debilem Ale jeszcze niczego tu się nie nauczyłem Ten ziomek zamówił taxe szósta rano, wchodzę melanż płynie Pojechaliśmy gdzieś na klatkę jego ziomka By z innymi kurwa nosem biały miał tu z niej posprzątać Nie wiedziałem już nawet czy cisnę coś dobrego Było nas chyba czterech poszliśmy do nocnego Do jedenastej wóda na bloku, jakieś śniadanie w barze Nie mam apetytu w ogóle wypierdalam spać na chatę Ale spać mi chyba się nie chciało I kurwa jebana mać, w sobotę chyba nie padało Kurwa mać, co ja robię, ja pierdole ... [Tekst - Rap Genius Polska]