303 - Oni Krzyczą Głośniej Od Boga lyrics

Published

0 182 0

303 - Oni Krzyczą Głośniej Od Boga lyrics

Powiedz dlaczego mam odczuwać litość Obwiniając samego siebie, nie starcza ci to Że masz więcej siły i plany na przyszłość Podobnym mnie kopią mogiły, tak niestety wyszło Ale zanim zabiorę się na dobre z tego świata Pokaże wam dokładnie co wylazło z robaka Tak jestem dumny z tego czym się kurwa stałem Popatrzcie na mnie świnie zanim was wszystkich rozwalę Indywidualizm dawno poszedł się jebać Człowiek potrzebuje ciepła tak jak słońce nieba A świadoma mizantropia, może ktoś to lubi Ale tylko wtedy, kiedy nie musi się sam budzić I nie można tłumaczyć, że to winny jest świat Chociaż sam mocno śmierdzi od stężenia swoich wad Ale jestem jego częścią i jako część umrę Zawsze balem się ciemności, chce mieć przezroczystą trumnę Powiedz dlaczego mam odczuwać litość? Obwiniać samego siebie, nie starcza ci to Że masz więcej siły i plany na przyszłość Podobnym mnie kopią mogiły, tak niestety wyszło Ale zanim zabiorę się na dobre z tego świata Pokaże wam dokładnie co wylazło z robaka Tak jestem dumny z tego czym się kurwa stałem Popatrzcie na mnie świnie zanim was wszystkich rozwalę Schowani w mieszkaniach autorzy upadku Możesz dalej po mnie jechać, zresztą jak chcesz to traktuj Mnie jak zwykła ścierę, w sumie to już mi się nudzi Zdobywanie śmiesznych plusów u żałosnych ludzi Ale mam pełną świadomość, przesiąknięty fetorem Wykluczenie jest chore, napędowym motorem Spore złoża gniewu i zawód własnym życiem Próbujecie biec, ale mnie nie dogonicie Zostałem sam I to jest wasze współczucie I płoną drzwi Nie zdążę uciec Gonitwa chwil I wojna myśli Ostatni raz Niech mi się przyśni ,że Znów jesteśmy tam Gdzie nie ma mostów I nie ma bram Nic się nie wali Możemy trwać I w każdej chwili może być tak Że chcemy wstać i dalej iść Prosto przed siebie I jedna myśl Prowadzi mnie Na wielką skale Że to nieprawda, i że prawie zapomniałem Ten czas, a teraz przyszło się obudzić Traktowany jak gówno przez pozornie lepszych ludzi Od środka wyżera ból, coraz gorzej widzę Pamiętam tylko skrawki, tak bardzo się wstydzę Że wciąż, kurwa próbuje tam wracać Powiedz mi czy tez masz codziennie moralnego kaca? I chciałbym odbudować wszystkie nasze schrony Ale materiały już się rozpadły na atomy I zawsze rano czuje krew Z otwartą raną łabędzi śpiew A raczej wrzask żałosnego frustrata Mały ktoś, małe życie, mala strata