303 - Możliwość Wyboru lyrics

Published

0 207 0

303 - Możliwość Wyboru lyrics

[I] Mógłbym robić rap, na track kłaść max trueschoolowe rymy Tak, że każdy wack na wznak by się wypieprzył z tej przyczyny Że tysiące watt jak gnat dekomponuje takim głowę Brat weź odprowadź vat, za to, że kładziesz chujowe Krzywe zwroty, za zwroty koncert, boli jak zły dotyk Promotorzy głupoty, te cioty myślą tylko o tym Co by te parę złotych upchać w tandetne video Ksero zero dupa fela, żeby tylko się przyjęło Gig, umowa o dzieło, serio widzę mamy przełom Dwóch gówniarzy się usmaży i się pcha ich na panteon Beefem błyszczeć chcą jak neon każdy niby taki Neron Dziewczynki, sponsoringi, a tu popatrz wyszedł error Pogięło? Że się promuje takie lajno w mediach Wiarygodne jak Wikipedia, scena to tragedia Ściema rzecz powszednia dokładnie jak gangrena wredna Czas No Name'a co na bredniach chce się w mig dobrać do srebra I złota, mógłbym także nawijać o kłopotach Kto rozjebał się na psiarni, jak przelewa się tu flota Rymować o banknotach na tle odrapanej ściany Podwójne o blokach ubrana w bandany Ekipa, lepiej ziomuś tu nikogo nie dotykaj Kibicowskie klimaty podwyższonego ryzyka Mógłbym skupić się na tym i dodać coś o Polsce O honorze, o dumie, brednie jeszcze bardziej wzniosłe Motyw o dupach, że się każda dobrze stuka To jak spacer po trupach jak się takich bredni słucha Nie wiem czy publika głucha, że propsuje takie szczyny Wszyscy dobrzy ludzie z fartem i prawdziwe chłopaczyny Autentyczne jak ta bieda kurwa w high-definition Heroiczne każdy sprzedał w dniu premiery jakiś tysiąc Płyt i wciska kit, że z szacunku dla podziemia I dzieciaków za t-shirt trzycyfrowa cena, siemasz [II] Mógłbym robić chore gówno, opowiadać o przemocy Że w nocy jestem diabłem i że nikt mi nie podskoczy Że mu wyżre oczy i was poczęstować bajka Jak urywam łeb i wkładam tak jak w "American Psycho" Na krocze, że krocze ścieżka równym krokiem z czartem Chce rozłupać czaszki i zjeść co w nich zawarte Że super chorą kartę dopisuje do historii Polskiego rapu, topić się w tej nadmuchanej glorii Nabierać chłopaków i okłamywać dziewczyny Że mój zboczony nakurw to są jakieś narodziny Nowego stylu a przecież, wiesz, o pedofilu Już słyszałem szczylu na grindowych CD nie wiem ilu Reinfection, Fleshgrind, Aborted czy Lymphatic Phlegm Powszedni chleb jak Mayhem and Oceans czy Seth Sperma i krew, nie mów, że to nowatorskie Bo wzbudza pusty śmiech i ociera się o wioskę Jeśli miałbym wybierać już się wole bawić słowem Stąd wyciąć połowę, przechytrzyć antyrakietowe Tarcze, ja głosem walczę, komandos nie harcerz I warczę na bandę i nigdy nie tańczę To nie coco-jumbo a bitwa na punche Samotny jak rambo, połamane palce Bo ty jesteś nikim a ja alfa - samcem Niebezpiecznie dzikim w bezpośredniej walce Mógłbym być każdym a pozostanę sobą Społeczne aspekty prym wiodą, to esencja W kolorowych gazetach będę na czarno-białych zdjęciach Jak zaczną wybuchać ładunki w przejściach Podziemnych, bo przekaz jest bardzo czytelny Kiedy wszyscy są przeciwko tobie musisz być dzielny Na squatach, imprezach DIY i na demach Jesteśmy wszędzie tam gdzie konformistów nie ma