3003 - Kamikaze lyrics

Published

0 234 0

3003 - Kamikaze lyrics

[Zwrotka 1] Tylko kilka procent to jest talent, reszta ciężka praca Więc przez noce tyram dalej, byś do mnie nie przestał wracać Palę bata, w szale latam, nie do wiary, że to ma tak Wielką siłę rażenia, stawiam na atak Jestem chyba gotów, by do samolotu wbić Będąc w szoku, że co roku, coraz większy apetyt Nie miałem nic, jestem żywym przykładem Że gdy wkładasz sił, więcej i w to wierzysz to dasz radę Kamikaze, wpadam na scenę nie biorę tu jeńców Kiedy tu gadam, to mogę tu nadal, uwaga gdy zjawiam się na pętli Wszyscy tacy święci, nie będą tacy spięci Gdy ich rapy i koncerty, zostaną w naszej pamięci Jedynie, naucz się wymowy mojej ksywy Bo nim zginę, zdążę tu coś zdobyć i ich wybić Jestem jak lider, ale to dziś widzisz też Gdy pół sceny tępe lub leniwe i nie wstydzi się [Refren x2] Kto dziś przejął władzę i nie daję Tobie zasnąć Jestem jak Kamikaze i spadam na Twoje miasto Wiedziałem, że dam radę, teraz ty stawaj na baczność I zdajesz sobie sprawę, kto naprawdę gra w to [Zwrotka 2] Piszę te rapy kolejny tu dzień, tydzień, miesiąc, rok I potrafię to złożyć jak tylko chcę, gdy słyszysz, że jest spoks I tak kolejny rok i chyba mam już dość Mówili wiej mi stąd, niby dziś wierzą w me flow Bzdura! Mimo wszystko, jebie mnie kultura ta I sram na taki hip-hop, który i tak Ci tu chuja da Bujam sam, raperem takim nie będę Bo wstyd mi za ich chłam i pierdolę grać przybłędę Zasady święte, tych skurwieli karać chcę Którzy dawno zapomnieli, że liczy się charakter Wracam zaraz wiesz nie na tarczy stąd I to jaja bo by skarcić ich mi wystarczył rok O, brak hamulców jak jebany Cris Holder Lecę tak w kółko, nadal chyba jest mi z tym dobrze Ty głąbie, wyjdź stąd gdzieś, idź skomleć Gdzieś indziej ziombel, bo przestałeś tworzyć dziś tą grę A ja nie jak przecież cały mój kartel #Ryanair, lecę, wyrabiam w locie markę To nie jest karate, skoro sprowadzam na parter Twoją armię, która mi oddała już majk ten [Refren x2] [Zwrotka 3] Nazwa mojej płyty, to nie przypadek jest Wpadając na te bity już czuję jak Kamikaze się W tym mam przewagę wiesz, uderzam z zaskoczenia Zmierzam, celem scena, a ty już teraz nadziei nie masz Płyty cztery do szuflady, piątą rzucam w eter Bo nie jestem jak te składy, by Ci dać tutaj tandetę To musiałem zrobić lepiej, dalej mam sposoby lecę Całe doby tyle godzin, pisałem, by zdobyć strefę Wpływów, scena jest jak rząd potrzebne zmiany Trenerze jestem rozgrzany, zjem ich pięknie panie Parys Czarny koń wysłany, galopowałem spokojnie Po prostu miałem zamysł jak na trojańskiej wojnie Taki comeback, nadal wszyscy czają to Że dziś na spokojnie zjadam takie miśki #Haribo Walić to, na Twych fizykach powinien znaleźć Karny kutas się dzisiaj za chujowe rapowanie Nie mam manier, gdy spytasz o autorytet Dla mnie jedynym tu i tak są tylko moi rodzice Miło słyszeć, liczą na mnie jak arkusz Excela Widząc bardziej w roli inżyniera niż rapera A ja tak to sklejam x4