3003 - Dobre mordy lyrics

Published

0 304 0

3003 - Dobre mordy lyrics

Ref. Kiedy ruszam się najebać ze mną dobre mordy są Inaczej się tutaj nie da, ciągła gouda, bongo, co? Dobre mordy są, dobre, dobre mordy są Jutro detox, odwyk, ale dzisiaj tylko ciągłe zło Ponoć tu dziś mam szczęście, więc czemu mam nadal o tym nie gadać dziś Sam za swoich ludzi daję sobie uciąć rękę, nie jak Thing z Addams Family Wpadam do swojej familii, w oparach czy na barach my Tak zgrani, gdy wrogowie robią tylko tą jebaną tu reklamę jak baner mi Tak brudny rap dudni nam z fury, choć ręcę wobec siebie czyste Nieschludni z natury, przez sen złudny, który każe jebać system Przeniósłbym tu góry, za tych co tu murem za mną i w ogóle Na dno tak jak nurek pójdą nim już w sumie nas zweryfikuje tu czas wszystkich Ale pieprzę to, to chore, lecz do upadłego tych zdrowie Mówiących mi co dzień, to że mogę dowieść, więc tworzę ten ogień i robię pożogę Albowiem tu gorzej, gdy powiesz, że to dzień, by odejść, zagrodzę tę drogę nie godzę Na nową załogę się Boże i to wiem, że jestem dowodem czym są sk**sy Łoł, moje zwrotki to koronkowa robota jak u dentysty, moje ludzi przyszli Twoi ludzie wyszli, a Wasze dziewczyny oddamy Wam w recykling Hę, to mnie wciąż niszczy, odkąd nawet nie potrafię tutaj żyć moralnie Popełniając wiele, wiele, wiele, wiele, wiele błędów, ale żadne z nich nie były kardynalne I co się się się tu dziwisz? Jesteśmy obraźliwi, TV nie da nam nagrody Niemożliwie chciwi, czuję się jak Ibisz, bo czas działa na mą korzyść My gniewni i młodzi, dobrobyt, blackout, gdy na barach zwlekam Żyjemy sobie tutaj jak nie narzekam, póki nie pójdę w kimono jak karateka Ref Wpadamy całą bandą coś zgarnąć, gdzie jedyne co za darmo to wpierdol i pretensje Nie znam nawet znaczenia słowa odpowiedzialność, skoro sam za siebie już nie ręczę Rap placement, life tester, bo częściej wybieram metodę prób i błędów Grasz fair play albo hajs chcesz ten, to dziwne połączenie jak struś i Redbull My jak dotąd, wysoko latamy i chyba mi spoko w tych chmurach Gdy praca poszła w błoto, to potem z głupotą tu przegrasz akurat Dziś prawda to mój kokon i niech sobie plotą jaki z nich Don Juan Zarobię na złoto, z nim jebnę se foto i wtedy idioto dopiero zakumasz No to co? Zmieniam ich podejście dziwko szybko jak Kliczko rękawiczki I dobrze mi z tym, chcę zapewnić dziś w mig to przejebanie syte bistro dla bliskich Moje CD, hasztag blitzkrieg, skoro wszystko mi tu siedzi jak Meek Mill Ci z którymi się obracam dziś jak kickflip, to moi ludzie a nie jakieś ksywki Aha, formacja ciężkiej jazdy, choć z melanżu nigdy nie wracam na tarczy Miałem być poważny? To odejmij dwie litery, jestem tym dla rapgry Przejebanie więcej frajdy, bo życie w tym pędzie to alegoria Zaciśnięte pięści, naciągnięte wiadra, przez to mocni w gębie jak Anatolian