2sty - Niedopowiedzenia Prosto Remix lyrics

Published

0 167 0

2sty - Niedopowiedzenia Prosto Remix lyrics

[Zwrotka 1: Pezet] Czas nieubłaganie mija, znasz mnie kilka lat już Tłumaczymy sobie, że dziś wszyscy żyją tak tu Myląc brak słów z całkowitym zrozumieniem Mijam Cię zazwyczaj w drzwiach, chyba patrzysz prosto w ziemię Chowasz głowę w piach, to strach przed porzuceniem Mówisz coś, że to nie tak, że Tobie brak jest czegoś, czego nie wiem Rozmawiamy rzadziej, częściej to milczenie Wreszcie krzyczysz coś o niczym, co naprawdę ma znaczenie Wracasz z pracy późno, ja znów muszę wyjść i Rzucasz luźno "no to trudno", co to znaczy to wiesz tylko Ty i Przykro mi, że znów się mijam z Tobą, dziś Ty wyszłaś Przypominam sobie, jak lubiłem się Ciebie domyślać Ta iskra chyba znikła, magia prysła dzisiaj Boję się zapytać, co to znaczy, gdy oddychasz i Odpycha nas w nas nawzajem dziś to samo Co nas przyciągało i to było za mało [Scratche] Niewidome spojrzenia bez emocji, rutyna Rozstania, powroty Grunt to to rozumieć i w toku nieporozumień Nie wejść pod pantofel, każda dupa na to poluje To nie ściema, to realne życie To nie jest łatwe, choć pozornie to proste Ty nie daj się presji, czy to do ciebie trafia Co ci będę mówił, przecież sam najlepiej wiesz to [Zwrotka 2: Ńemy] W życiu nie ma, że zjesz wszystko na słodko To pryska, już kiedy nie ćpasz nic poza smoczkiem Coś zamienia ci ognisko w wodospad Ty wpatrujesz w to oczy otwarte na oścież Wiesz, serce bywa siedliskiem iskier Płonie znowu i zmienia w martwe to pościg Wbiec nie pozwoli każdej do środka A tę co tam dziś jest jak bagnet ukąsi Mówię, że wcale nie jest prościej nadążać Za sobą samym i zbudować tratwę miłości Wiek niezapisaną kartę pogrąża I budzisz się z piskiem u schyłku młodości Bum, trochę to skomplikowane Ale wierzę w ciebie czuj tylko daj sobie radę Zresztą sam sobie lepszą dasz radę A wyczekiwany ktoś nawet dziś może nadejść [Scratche] [Zwrotka 3: 2Sty] Do dziś, nie wiem co ona miała na myśli Miała urodę jak z Kraju Kwitnącej Wiśni Z dekadę starsza, w porywach do dwóch I gdy prowadziła lekcję, patrzyłem ponad jej brzuch I widziała o co chodzi albo tylko tak pierdolę Kiedy podnosiłem rękę, nachylała się nad stołem Celowo kątem oka tam zerkałem Ona patrzyła na mnie pytając co jest niezrozumiałe O, to było pojebane wierz mi Kiedy do pustej sali przynosiłem dziennik Albo magnetofon, byłem małolatem w sumie A ona zamykała drzwi od wewnątrz na zasuwę Uwierz, byłem niemy na jej wizję Gdy pytała czy może mi dać korepetycję Może wkręciłem sobie coś, może to było złe Ale wtedy miałem jej tylko do powiedzenia nie [Scratche] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]